Kategorie
Blog o Kolumbii Ciekawostki Ludzie Życie w Kolumbii

Kwarantanna i kolumbijska kreatywność

Jesteśmy właśnie w sytuacji bez precedensu – w czasie globalnej kwarantanny. Na całym świecie zamknięto nas w domach. W Kolumbii – na razie – do 26 kwietnia. Restrykcje są poważne w całym kraju; podobno Kolumbia lepiej sobie radzi z wirusem niż Meksyk lub Ekwador, ludzie są posłuszni i wystraszeni stosują się do odgórnych wytycznych.

Burmistrzowie miast w Kolumbii mogą nieco zmieniać reguły aktualnej gry.

Jednak najostrzejsze wymogi bezpieczeństwa panują, jak można było przypuszczać, w ośmiomilionowej stolicy, Bogocie. Tutaj należy pamiętać, że:

  • kwarantanna jest powszechna i całkowita
  • nie można wychodzić z domów, chyba, że pod pretekstem zakupów, lekarza, wyjścia z psem. Ale to i tak można wychodzić pojedynczo.
  • Natomiast mandat za spacerowanie kosztuje około 150 USD
  • Na dalsze wycieczki trzeba mieć pozwolenie
  • Zamknięte są wszystkie miejsca publiczne
  • Dopiero po 26 kwietnia planuje się powolne odmrożenie gospodarki
  • W sklepach wielkopowierzchniowych, czyli supermarketach, może znajdować się jednocześnie do 50 osób, z personelem włącznie
  • A poza domem koniecznie trzeba mieć na twarzy maseczkę

Poza tym:

  • zamknięto wszystkie lotniska w kraju. Nie funkcjonują loty ani lokalne, ani zagraniczne
  • nie można przemieszczać się między miastami samochodem, autobusem. motorem…
  • wszystkie turystyczne miejsca w Kolumbii są zamknięte na klucz do odwołania

 

Podczas kwarantanny, wyjazd na farmę róż, z którą pracuję, jest jak podróż za granicę. Trzeba mieć specjalne pozwolenie, przepustkę, glejt i jeszcze trzeba przejechać przez punkt kontroli między Bogotą a miasteczkiem Chia, gdzie dezynfekują opony samochodów. Nie, temperatury na przejściach międzymiastowych na razie nie sprawdzają.

Podróż na farmę, położoną 20 km za miasto jest więc przygodą.

Niespodzianką jest również jest spotkanie znajomego na ulicy – pozdrawiasz go z pewnej odległości, owszem, ale jaką przyjemnością jest nagle widzieć prawdziwą, znajomą twarz!

Ba, nawet przejście się z psem ulicami miasta nabiera nowego, nieznanego dotąd smaku. Powietrze jest czyste. Nie ma żadnego hałasu. Słychać, jak ptaszki śpiewają. Jest spokojnie, lekko, i – co nieczęsto się zdarza w kolumbijskiej stolicy – bezpiecznie.

 

W szczelnym zamknięciu dostrzegamy więc małe przyjemności, pielęgnujemy wdzięczność za to, co mamy i spędzamy czas z rodziną. Ten czas w Kolumbii wcale nie jest oczywisty – pęd życia i dojazdy sprawiają, że nie mamy kiedy ze sobą przebywać i teraz – albo odkrywamy, że ci nasi małżonkowie to całkiem przystojni faceci, albo zdajemy sobie sprawę, że z tej mąki chleba nie będzie. Kwarantanna zaowocuje albo baby boomem, albo – boomem rozwodów.

W kolumbijskim, internetowym świecie memów już krążą żarty, że najwięcej pracy po kwarantannie będą mieli adwokaci od separacji.

No, oni przynajmniej będą mieli pracę. Bo aktualnie Kolumbijczycy bardziej niż wirusa, zaczynają się bać kryzysu, który, według ekspertów, stoi za rogiem ulicy.

Na szczęście, Kolumbijczycy w obliczu nadchodzącego kryzysu, już teraz pokazują swoją zaradność i optymizm:

  • zaczynają wksrzeszać własne idee, które kiedyś mieli pracując dla kogoś i snują plany, jak je wdrażać
  • obmyślają plan B, na wypadek bezrobocia
  • przenoszą swoje biznesy online
  • tworzą się grupy online, grupy samopomocowe,
  • zaczyna się odradzać handel wymienny
  • zaczynają kupować produkty bezpośrednio od producentów,
  • no i przede wszystkim, zauważają, że mając mniej, mogą również całkiem wygodnie żyć.

Kolumbijskie władze wymyślają więc wciąż coraz to nowe obostrzenia, a Kolumbijczycy dopasowują się do sytuacji i – swoim zwyczajem idą dalej naprzód. 

Nie wychodzimy z domów, ale schodzimy w głąb siebie i kreujemy nową rzeczywistość po wypuszczeniu nas na wolność.

A że kolumbijska kreatywność nie zna granic, najnowszą restrykcją burmistrz Bogoty, Claudii Lopez, pico y género. Jest to podzielenie społeczeństwa według płci i… zakazać wychodzić z domu w dni nieparzyste kobietom, a w dni parzyste – mężczyznom.

Tak więc teraz, zanim wyjdziemy z psem, musimy spojrzeć w kalendarz i – zależnie od daty, albo iść, albo cofnąć się do środka. 

W tej kreatywnej zasadzie uwzględnieni zostali nawet osoby transpłciowe. Mają wychodzić w dni, zależnie od płci, z którą się indentyfikują.

Nie wiadomo, jak będą sprawdzać przynależność do płci u osób transgender, ale zapewne niebawem się dowiemy.

A jak tak dalej pójdzie, to niedługo będziemy wychodzić według znaków zodiaku. 

Pico y genero jest pomysłowym przedłużeniem wieloletniej restrykcji dotyczącej użytkowania samochodów w Kolumbii. W dni nieparzyste mogą wyjeżdżać na ulice samochody o parzystych rejestracjach. I odwrotnie, w parzyste dni widzimy na ulicach nieparzyste numery (Po więcej o pico y placa, zobaczcie video).

 

W Kolumbii więc, jak na całym świecie, spędzamy cały czas w domach i zauważamy, że czujemy się tutaj bezpiecznie i że nagle nasz świat zwolnił. 

Mamy czas dla dzieci, na medytację, na introspekcję oraz na naukę. Ci, co nie nadużywają seriali, nagle inwestują w kursy, seminaria, szkolenia. Nagle mają czas na robienie tego, co zawsze czekało na lepszy moment. Nagle zaczynają naukę projektowania graficznego, makijażu albo gry na wiolonczeli (tak jak mój sąsiad. Słychać, że jest początkujący).

Oby ta nauka była nam wszystkim pomocna,

i obyśmy z tego kryzysu wyszli silni, świadomi, zorientowani na współpracę, wzajemną pomoc i powiązanie.

A dla zainteresowanych szczegółami kwrantanny w Bogocie, powstała seria domowych video Polki w Kolumbii. 

Zdrowia i dobrego wykorzystania tego czasu Wam życzę!

@polacaencolombia

#polkawkolumbii #polacaencolombia

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *