Kategorie
Bez kategorii Kulinaria

Kolumbijskie złoto w kolorze miodu. Panela.

Kolumbia uwielbia słodycze. Cukier jest tu wszechobecny i jest stałym elementem diety każdego tradycyjnego Kolumbijczyka. Choć fala tsunami zdrowego i świadomego jedzenia dotarła również i tutaj, cukier z diety wyeliminowć jest najtrudniej.


Warto wspomnieć, że Kolumbijczycy są mistrzami w słodzeniu. Mają to widocznie we krwi, ponieważ dotyczy to różnych dziedzin życia, jak choćby zdrabnianie wszystkich możliwych rzeczowników np. cafe = cafecito, huevo = huevito, pan = pancito. Uwielbiają więc to, co słodkie, maleńkie, niewinne oraz przodują w użyciu cukru.

Choć w Kolumbii codziennie pija się świeże soki owocowe, miksowane z wodą lub z mlekiem w świętym w każdym tutejszym gospodarstwie domowym blenderze (jej wysokość liquadora), to przywykłym do słodyczy kolumbijskim podniebieniom sam sok z mango jest zbyt kwaśny (!) i należy go dosłodzić.


Ciasta, ciasteczka, kremy i nadzienia kipią słodyczą. O śpiączce cukrzycowej w Kolumbii możecie posłuchać tutaj https://www.youtube.com/watch?v=lM6wz2ad_5c&t=271s. Jednym z ulubionych deserów jest tutaj masa krówkowa, arequipe, zawsze (pysznie, oj pysznie) gęsta i półpłynna, którą dzieci i dorośli wyjadają łyżeczką. Drugim ulubionym, i chyba najbardziej tradycyjnym deserem jest bocadillo de guayaba, czyli marmolada z owoców guawy z cukrem, gotowana tak długo, aż odparowuje cała woda i wtedy krojona na kawałki. Oba w dużej ilości przyprawiają o ból głowy, a lekarzom odbierają spokojny sen.
W Kolumbii słodzi się niemal wszystko. Za to ciekawą stroną słodkej Kolumbii jest to, że cała produkcja cukru pochodzi z trzciny cukrowej. Burak cukrowy tutaj jest nieznany, trzcina natomiast uprawiana jest na całych połaciach departamentów Valle del Cauca i Cauca w ilościach nieprzebranych.

Wielki przemysł cukrowy oddziela sacharozę z trzciny cukrowej, tak samo jak my w Polsce – z buraków. W Kolumbii istnieje jednak jeszcze inna, najbardziej romantyczna i najbardzej tradycyjna forma pozyskiwania cukru – który w tej metodzie nazywa się PANELĄ.
Panela to nic innego jak odparowana woda z soku z trzciny cukrowej. Sok się gotuje, aż nabierze on formy stałej i na tym polega cały proces produkcyjny najpopularniejszego słodzika kraju. Metoda sama w sobie nie miałaby wiele romantyzmu, gdyby nie to, że panelę produkuje się w Trapiches, czyli tradycyjnych, rustykalnych fabrykach pośrodku trzcinowych pól.

Trapiches stawiane są wciąż nawet tam, gdzie nie dochodzi prąd i gdzie generalnie trudno jest dojechać. Z plantacji trzciny cukrowej, którą porośnięte są strome wzgórza dookoła, ściętą trzcinę transportują na grzbietach pracowite muły. W trapiche trzcinę się obiera i wyciska z niej sok, często wciąż jeszcze w młynach na korbę. Odpadami trzciny podgrzewa się wanny w trapiches, do których spływa sok – i w każdej kolejnej wannie nabiera on coraz gęstszej i gęstszej konsystencji! Gęściejącą, gotującą panelę stale się miesza – ręcznie! – i napowietrza, aż można przełożyć do form, aby zastygła.


Trzcina cukrowa przybyła do Kolumbii na statkach przez port w Cartagenie już w 1538 roku i w krótkim czasie zadomowiła się w ciepłych strefach kraju tak bardzo, że aktualnie uważa się Kolumbię za najwięszego konsumenta paneli na świecie. Sama panela jest znana w większości latynoamwrykańskich krajów, ale to w Kolumbii słodzi się nią niemal wszystko.

W każdym kolumbijskim domu musi być nie tylko panela, ale również i specjalny kamień, którym od pokoleń odłupuje się kawałki do użytku.

Panela to nasz odpowiednik miodu, ponieważ wybornie pachnie miodem i tak samo smakuje.

Panela wyżywiła całe pokolenia Kolumbijczyków, którzy od dziecka pili ją z mlekiem w butelce.

Paneli, wreszcie, wszyscy Kolumbijczycy zawdzięczają zdrowie, ponieważ narodowym sposobem na grypę jest gorąca woda z panelą – aguapanela – i cytryną.

Więcej o paneli na naszym video: https://www.youtube.com/watch?v=q7Arto7xCuc

Na zdrowie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *