Kategorie
Ciekawostki

Śnieg na palmie i mydelniczka z Mikołajem, czyli 5 różnic między Bożym Narodzeniem w Kolumbii i w Polsce

W Kolumbii owszem, również świecą bożonarodzeniowe światła na ulicach oraz wydłużają sie sklepowe kolejki, za to z pierwszym grudnia zaczyna się tutaj najbardziej słoneczna pora roku, z bezchmurym niebem i najwyższymi temperaturami, znanej nam więc atmosfery świąt nie czuje się wcale. Przedświąteczną gorączkę podsycają wprawdzie kampanie reklamowe i centra handlowe, wypełnione sztucznym śniegiem, poza tym jednak o świąteczny, znany nam z północnej półkuli nastrój, trudno jest tutaj zadbać.

Czym jeszcze różnią się święta w Kolumbii od polskich świąt?

  1. PUSTOSZEJĄ MIASTA

Przede wszystkim, święta w Kolumbii są zdecydowanie wyjazdowe. Bogota i większe miasta punktualnie 15 grudnia pustoszeją, a na prowincji i na obu wybrzeżach robi się tłoczno. (Uwaga: grudzień i styczeń nie są więc najlepszymi miesiącami do zwiedzania Kolumbii, jest bowiem drożej i mało prywatnie). Tak jest, Kolumbijczycy uwielbiają wyjeżdżać na Boże Narodzenie. Niemal wszyscy mają wtedy kolektywne urlopy, bowiem biura najczęściej zamykają do połowy stycznia, a ich dzieci również zaczynają bożonarodzeniowe wakacje, nic więc nie stoi na przeszkodzie, aby z całą rodziną wyjechać w plener. Pakuje się wtedy zwykle cała rodzina i jadą za miasto, aby wszyscy zusammen do kupy spędzić wakacje w rodzinnym kolektywie. O zgrozo! – krzyknie niejedna z Matek Polek. Nie nie, zgroza nie z tego powodu, że rodzinni Kolumbijczycy rok w rok spędzają aż dwa świąteczne tygodnie we własnym sosie w trzypokoleniowym gronie. O zgrozo, bowiem jakżeż to, wyjechać na Święta?? Święta są rodzinne i mają odbywać się w domu, jak to drzewiej bywało. Bo po pierwsze, prawdziwe święta muszą być z barszczem i karpiem w szarym sosie, po drugie – na pasterkę chodzi się do swojej parafii, a po trzecie, wyjazdy w Polskę czy nawet w Europę są zupełnie niepraktyczne bo, nie łudźmy się, nikt nie przechytrzy klimatu. Zimno jest zarówno w Poznaniu, jak i w Mediolanie, w Moskwie i w Berlinie,więc wyjazd to niewielka przyjemność, a już na pewno nie okazja, aby wygrzać brzuchy nad basenem, co z kolei ogromnie cenią sobie tropikalni Kolumbijczycy.

  1. CUKIERNICE W MIKOŁAJE

I tutaj się zgadza polska i kolumbijska tradycja. W obu naszych krajach stawia się na wyjątkową, świąteczną dekorację. Są i światełka, i Mikołaje, i iglaste wieńce, z tą różnicą, że w Kolumbii domy przystraja się już od listopada. Nie ma chyba mieszkania w Bogocie, w którym 1 grudnia nie świeci się choinka. Oczywiście sztuczna. Poza tym, o ile w Polsce decydujemy się na ozdoby stołu, kominka i pianina, weseli Kolumbijczycy ozdabiają wszystko, co tylko ozdobić można. Dozwolone są świąteczne cukierniczki i mydelniczki, i na własne oczy widziałam bożonarodzeniową kapę na deskę klozetową. Z Mikołajem.

  1. UGINAJĄCE SIĘ STOŁY.

Polskie Mamy od początku grudnia niczym wiewiórki zaczynają gromadzić zapasy na święta. Mielony mak, rodzynki, orzechy, wyciagają suszone grzyby pieczołowicie zbierane w październiku i… planują wigilijną kolację. W sensie, nie ma wiele do planowania, bowiem polskie wigilijne menu cechuje się pewną powtarzalnością . Mamom jednak przez połowę grudnia sen z powiek spędza przygotowanie na czas barszczu, makowców, uszek, makiełek po to, aby całe święta odbyły się pod znakiem uginającego się pod jedzeniem stołu, cykliczego wymieniania talerzy i przysypiających z przejedzenia mężów na pasterce.

W Kolumbii za to panuje pełen relaks jeśli chodzi o wigilijne przygotowania, ponieważ większość potraw się zamawia i kupuje. Różnorodność gastronomicza regionów Kolumbii sprzyja zróżnicowaniu światecznej diety, więc ci, ktorzy święta spędzają na Karaibach, jedzą ryby i pyszny ryż z kokosem, a ci, co wypoczywają w Andach, lubią jeść indyka. A potrawą współną w całej Kolumbii są więc tylko smażone buñuelos, podobne do pączków oraz natilla, podobna do naszego budyniu waniliowego.

  1. KARP.

Tak jak mówiliśmy, wyjazdowe święta w Kolumbii sprzyjają temu, aby nie przywiązywać się zbytnio do tradycji gastronomicznych. W Kolumbii nikt nie upiera się przy jednym składniku wieczerzy, tak jak my, przy karpiu. Skoro nie wszyscy jedzą to samo, nie ma więc miejsca na dyskusje, że karpia nie należy uśmiercać w plastikowej siatce, ale za to likwidować „humanitarnie”, w sklepie. (Tak, jakby była jakakolwiek różnica. Do tradycyjnej, wigilijnej kolacji biedny karp bowiem tak, czy tak żywy nie dotrwa).

  1. ATMOSFERA.

Wszyscy Kolumbijczycy zgadzają się co do jednego, oczywistego faktu – w Polsce mamy przepiękne, naprawdę wspaniałe kolędy. Naturalnie umuzykalnieni, ale temperamentni Kolumbijczycy jednak wytrzymują przeciętnie tylko około pół godziny nagrań polskich kolęd, bo są one po prostu… za smutne. Żaden szanujący się Kolumbijczyk nie będzie dobrowolnie słuchał w kółko rzewnego „Lulajże Jezuniu”, za to będzie kręcił nosem i szukał pretekstu, aby włączyć bożonarodzeniową salsę. „Gdy śliczna Panna” w bożonarodzeniowym repertuarze więc odpada zupełnie i ustępuje pełym werwy kolędom oraz modlitwie śpiewanej na dziewięć dni przed Wigilią – Novenas de Aguinaldos, do której można klaskać, przygrywać żwawo na tamburynie i oczywście, rytmicznie podrygiwać. Rodowity Kolumbijczyk bowiem nie przegapi żadnej okazji do tańca i do dobrej zabawy, rytm i energię bowiem wyssał już wraz z mlekiem matki i pogrążyć się w melancholii po prostu nie potrafi!

PS. Wybaczycie Polce w Kolumbii domieszkę ironii w tekście, prawda?

Wszystkim Wam już teraz, przedświątecznie i z wielkim entuzjazmem życzę Wszystkiego Magicznego na sam koniec roku i początek Nowego.

Wesołych Świąt!

A więcej o tradycjach świątecznych w Kolumbii możecie przeczytać tutaj